Niektóre sesje zostają w sercu na zawsze. Tak właśnie było z Olą i Bogusiem – ciepłymi, wrażliwymi, a jednocześnie totalnie rozbrajającymi swoją autentycznością.
Spotkaliśmy się w wyjątkowym miejscu – wśród drzew i spokoju, który działa jak magia. To miejsce ma w sobie coś nieuchwytnego… i kiedy patrzyłam na Olę i Bogusia, wiedziałam, że pasują do tej przestrzeni idealnie.
Listy miłosne i czułość na kładce
Podczas tej sesji zaproponowałam im coś nietypowego – aby napisali do siebie listy. Chciałam, by zatrzymali się na chwilę i ubrali w słowa to, co czują.
Usiedli osobno, każde z kartką i długopisem. Pisali w ciszy, skupieni, jakby świat na moment zniknął. A potem wstali, podeszli do siebie… i zaczęli czytać te listy na głos.
Byłam świadkiem czegoś pięknego – prawdziwej rozmowy serc. Emocji nie trzeba było reżyserować. Była czułość, wzruszenie, uśmiech.
Obroty, śmiech i ich własny rytm
Po tym wszystkim przyszła pora na trochę szaleństwa – wirujące obroty, śmiechy, taniec nad wodą. Ich energia wypełniała kadry – naturalna, szczera, lekka.
Ta sesja była o nich. O relacji, która opiera się na zaufaniu, bliskości i zabawie.
Początek czegoś większego
To był tylko początek ich historii – ich wspólnej drogi, która prowadzi do ślubu. I mam ogromną nadzieję, że to nie był nasz ostatni wspólny moment.
Bo takich ludzi – z sercem na dłoni i iskrami w oczach – nie spotyka się codziennie.
POZNAJ WIĘCEJ HISTORII...