Hania i Piotrek – między słońcem a księżycem, wśród słoneczników
Czasem marzenia wypowiada się mimochodem – nieświadomie, z uśmiechem. Tak właśnie zrobiła Hania, kiedy podczas podpisywania umowy powiedziała, że chciałaby sesję inspirowaną ich tatuażami – słońcem i księżycem. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak bardzo wezmę to sobie do serca.
Bo gdy ktoś mówi mi o swoim marzeniu – robię wszystko, by je zrealizować.
Pole słoneczników i niespodzianka ukryta w świetle
Motywem przewodnim ich ślubu miały być słoneczniki – dlatego to właśnie wśród nich zaplanowaliśmy sesję. Ale to, co wydarzyło się na miejscu… było już moją niespodzianką.
Razem z moim mężem Albertem przygotowaliśmy ręcznie wykonaną scenografię – symboliczne słońce i księżyc, dokładnie takie, jakie mają wytatuowane. A moja mama pomogła stworzyć bukiety z polnych traw, słoneczników i sorgo.
Złote światło zachodu tańczyło w tle, wiatr poruszał wstążkami… a Hania i Piotrek – nie wiedząc jeszcze, co ich czeka – weszli prosto w miejsce, które powstało z ich historii.
Zaskoczenie, wzruszenie i kadry pełne magii
Ich reakcja była bezcenna. Zaskoczenie, wzruszenie i to niedowierzanie w oczach, że coś, co powiedziało się mimochodem, może się naprawdę spełnić.
Sesja była lekka, romantyczna, trochę szalona. Były spojrzenia, które mówią wszystko, gesty, które nie potrzebują słów.
Bo dla mnie to coś więcej niż zdjęcia
Zawsze, kiedy ktoś dzieli się ze mną czymś ważnym – staram się to usłyszeć. Bo fotografia to nie tylko kadry. To serce, które wkładasz w historię drugiego człowieka.
Hania i Piotrek zostali ze mną nie tylko na zdjęciach – ale i w sercu. Bo ta sesja była nie tylko o miłości między nimi. Była też o tym, że kiedy robisz coś z sercem, wraca to w najpiękniejszej postaci.
POZNAJ WIĘCEJ HISTORII...