Nie każdy ślub ma w sobie tyle spokoju i czułości jednocześnie. Ale właśnie taki był dzień Natalii i Konrada – naturalny, ciepły, pełen rodzinnych uśmiechów i złotego światła jesieni.
Przygotowania w jednym domu, ale z wyczuciem
Choć przygotowania odbywały się w jednym domu, to udało nam się wszystko zaplanować tak, by nie zabrakło małej dawki tajemnicy… bo był i first look, uchwycony w delikatnej ciszy, tylko dla nich. Było też dużo rodzinnego ciepła – te urocze momenty z bliskimi to coś, co zawsze wzrusza mnie najbardziej.
Ślub z jesiennym światłem – Parafia św. Wawrzyńca, Rossoszyca
Ceremonia odbyła się w pięknym, klimatycznym kościele – Parafia św. Wawrzyńca w Rossoszycy. I wtedy wydarzyła się magia: podczas składania przysięgi zaczęło zachodzić słońce. Jesienne światło delikatnie wlewało się do wnętrza świątyni, otulając ich obietnice miękkim, ciepłym blaskiem.
A tuż po wyjściu z kościoła – wykorzystaliśmy ostatnie chwile złotego zachodu. Mini plener nad stawem, złote liście i światło, które robiło wszystko za mnie… To był jeden z tych momentów, kiedy kadry robią się same.
Sala Bankietowa Kolejowa – elegancja i szaleństwo w jednym
Wesele odbyło się w klimatycznej Sali Kolejowej, wśród pięknych dekoracji. Był spokojny pierwszy taniec w ciężkim dymie – pełen skupienia tylko na sobie – i potem… totalne szaleństwo na parkiecie!
I jeszcze jeden moment – zupełnie nieplanowany
Nie wszystko udało się zrealizować w dniu ślubu – na zimne ognie zabrakło czasu. Ale kilka dni później, po innym zleceniu, wpadłam do nich na poprawiny – i udało się! Ostatnia scena tej historii to właśnie zdjęcia wśród migoczących świateł – domknięcie całej opowieści.
Bo właśnie za to kocham moją pracę – że czasem najpiękniejsze kadry powstają tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa. A jesień? Zrobiła w tej historii absolutnie wszystko.
POZNAJ WIĘCEJ HISTORII...