Nie każde wesele zaczyna się od przygotowań. I dobrze – bo historia Moniki i Sebastiana pokazuje, że emocje zaczynają się wtedy, gdy po prostu jesteśmy sobą.
Ceremonia w Kościele pw. św. Bartłomieja w Czarnożyłach
To był piękny kościół i jeszcze piękniejsza chwila. Ksiądz zaskoczył nas wszystkich – zaprosił Parę Młodą za ołtarz, by tam złożyli sobie przysięgę. Intymnie, blisko – jakby cały świat na chwilę zniknął. Było też sporo śmiechu – szczególnie gdy Sebastian miał lekkie trudności z włożeniem obrączki. Taki moment, który zapamiętuje się na zawsze.
Wesele w remizie, która wyglądała jak pałac
Po ceremonii przenieśliśmy się na salę OSP, ale… serio – ta sala nie miała nic wspólnego z typową remizą. Była tak pięknie udekorowana, że spokojnie mogłaby konkurować z najbardziej wystawnymi salami. Monika i Sebastian wraz z rodziną bawili się cudownie – ciepło, blisko, radośnie. Bez udawania, bez presji.
Mini plener na polanie i… lawina pytań od innych fotografów
Tuż obok, za OSP, znaleźliśmy polanę, na której złapaliśmy ostatnie promienie zachodzącego słońca. Powstały tam kadry pełne dynamiki i romantyzmu – tańce w trawie, ruch, światło, emocje. To jedno z tych miejsc, które naprawdę robią robotę.(Do dziś nie zliczę, ile pytań dostałam od okolicznych fotografów o to miejsce – serio!)
Czasem nie trzeba być do końca
Nie każdy potrzebuje fotografa do oczepin – i to jest absolutnie okej. Dzień Moniki i Sebastiana był pełny, wzruszający i kompletny, choć mój reportaż skończył się wcześniej. Bo chodzi o to, żeby być wtedy, kiedy tworzy się historia.
A ta historia była piękna. Prawdziwa. Taka do zapamiętania na długo.
POZNAJ WIĘCEJ HISTORII...